piątek, 14 czerwca 2013

REFLEKSJE: Graffiti, street art i wandalizm w perspektywie dobra wspólnego

W czwartek na zajęciach ze sztuki masowej i popularnej
pewien chłopak i dziewczyna
mieli prezentację na temat graffiti i street art'u. Ta prezentacja skłoniła mnie na nowo do refleksji nad fenomenem graffiti, sztuki ulicznej i jej miejscem w przestrzeni miasta. Istotna i konieczna wydała mi się również próba odpowiedzi co jest wandalizmem w przestrzeni miejskiej, gdzie są i czy w ogóle istnieją granice pomiędzy wandalizmem a sztuką. Najistotniejszą jednak dla mnie sprawą w tej refleksji jest spojrzenie na graffiti, street art i wandalizm w perspektywie dobra wspólnego. Chcę wiedzieć czy mnie chrześcijance(katoliczce) wolno zrobić wrzut (graffiti) na cudzej przestrzeni, choćby był piękny i uznany za dzieło sztuki? Czy takie działanie nie kłóci się z miłością bliźniego?
Zanim spróbuję udzielić na to pytanie odpowiedzi, chcę jednak przyjrzeć się bliżej pojęciom graffiti, street art, wandalizm i dobro wspólne. Co one oznaczają? Graffiti zwykło się w naszej kulturze odróżniać od wandalizmu, uzasadniając, że już w starożytności ono istniało.Graffiti to z całą pewnością pewna forma ekspresji, charakterystyczna dla współczesnych miast.Owszem już w starożytności istniały graficzno - komunikacyjne formy (np, w rzymskich katakumbach) ale daleko im pod względem rozmachu i kolorystyki do tego graffiti jakie możemy spotkać we współczesnych miastach.Graffiti nie może zaistnieć na wsi, choć da się, moim zdaniem, zauważyć pewne podobieństwa graffiti do obrazów sztuki ludowej. Istnieje także wiele podobieństw pomiędzy graffiti a kiczem oraz komiksem.
Istnienie wrzutów, czyli tworów graffiti jest ściśle uzależnione od miejskiej przestrzeni publicznej, którą moi rodacy uważają za niczyją.Podobnym do graffiti jest street art, jednak on różni się nieco od graffiti. Misją street artu jest wypełnianie braków w przestrzeni publicznej. Czym zatem jest wandalizm?Wandalizm jest niszczeniem cudzego mienia,także publicznego,bez powodu. Czy każde graffiti jakie zdarza nam się widzieć w Warszawie lub w innych miastach jest tym o czym napisałam powyżej?Czy każde graffiti jest adekwatne do danej przestrzeni?Czy graffiti daje się interpretować? Interpretacja jest fundamentalnym warunkiem sztuki. Dzieło,w którym nie ma miejsca na interpretację jest antysztuką. Spójrzmy na to wszystko w perspektywie dobra wspólnego. Dobro wspólne to suma dóbr i warunków które pozwalają człowiekowi stać się lepszym, doskonalszym. Czy graffiti bądź jego poszczególne przejawy da się włączyć do dobra wspólnego?Z pewnością przyzwyczailiśmy się do różnych malunków i napisów na murach, budynkach, do niekończącej się liczby wlepek jak i do ogłoszeń wiszących na przystankach.Wobec tego przyzwyczajenia może być nam łatwo zaliczyć graffiti do dobra wspólnego. Ja jednak widzę sporo przykładów graffiti albo tworów graffitopodobnych które godzą w dobro wspólne, a w ostateczności w miłość bliźniego. Takim przykładem mogą być wrzuty na kilku niedawno odnowionych blokach mojego osiedla, także na moim świeżo odnowionym bloku pojawiły się tagi(podpisy).Kurde,nie po to płacę co miesiąc nie małą sumę na fundusz remontowy by jakiś dzieciak bazgrolił blok, który został odnowiony przy współudziale moich pieniędzy. Niewykluczone, że ten dzieciak mieszka w tym bloku i jego rodzice zapłacili za odnowę tego budynku. Niestety przestrzeń miejska jak i relacje międzyludzkie w mojej Warszawie jak i w Polsce są totalnie nieuporządkowane. Nie chodzi mi o to by absolutyzować prawo własności, do czego ma tendencje wielu moich rodaków. Nie chcę też ubóstwiać sztuki. Wszystkie rzeczy muszą być podporządkowane człowiekowi, nie na odwrót. Kusiło mnie kiedyś  by kupić puszki sprayów i namalować coś na jakimś murze. Dziś jednak mam wątpliwości czy jako chrześcijanka mogłabym coś takiego uczynić bez godzenia w miłość bliźniego. Przecież mogłabym zniszczyć coś co nie jest moje, albo tylko moje. Co innego jak ktoś tworzy wrzuty za porozumieniem z właścicielem miejsca w którym będzie tworzony wrzut. Takim miejscem jest w Warszawie są słynne mury torów wyścigowych na Służewiu. To jest także dowód na to, że kultura niszowa może dojść do porozumienia z władzą. Modlę się o to by w moim mieście i ojczyźnie było więcej solidarności i miłości, byśmy postępowali według tej zasady:
"Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie!" Mt 7,12.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz